Najprawdopodobniej z czasów wojen napoleońskich pochodzi kula armatnia, którą znaleziono na budowie tramwaju przez Popowice. Kula waży ok. 40 kg. – Mogła służyć do tzw. ostrzału terrorystycznego mającego na celu zastraszenie ludności. Tak było podczas oblężenia Wrocławia – mówi dr inż. arch. Piotr Kmiecik, historyk architektury.

  • Kula armatnia z czasów wojen napoleońskich znaleziona na budowie tramwaju przez Popowice /fot. PB

    Kula armatnia z czasów wojen napoleońskich znaleziona na budowie tramwaju przez Popowice /fot. PB


Kulę odkryto w wykopie na ul. Dmowskiego, w pobliżu skrzyżowania z ul. Jagiełły, podczas prac związanych z budową tramwaju przez Popowice.

– Wiele wskazuje na to, że jest to kula armatnia z czasów wojen napoleońskich w 1807 r. To kula żeliwna, ważąca od 75 do 100 funtów (35-45 kg) – tłumaczy Krzysztof Świercz z Wrocławskich Inwestycji. – Kula była zakopana dość płytko. Przy znaleziskach związanych z drugą wojną światową bomby najczęściej znajdują się na głębokości 5-7 m. Zwłaszcza te największe o wadze do 500 kg. Mają olbrzymią siłę rażenia.

Dr inż. arch. Piotr Kmiecik – historyk architektury – podkreśla, że istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że kula jest starsza i pochodzi z połowy XVIII w. z czasu wojny siedmioletniej.

– Wówczas nie było ostrzałów artyleryjskich w tej części miasta. Jej wiek oraz wagę poznamy po dokładnych badaniach, ale jest to bomba 75- lub 100-funtowa. To jedna z najcięższych bomb, jakie wtedy stosowano – dodaje dr inż. arch. Piotr Kmiecik. – Bardzo możliwe, iż jest to bomba pruska. Wojska napoleońskie zdobyły Głogów i zabrały stamtąd całą możliwą artylerię do szturmu Wrocławia. To pocisk, który nie wybuchł po wystrzeleniu, co wtedy nie należało do rzadkości. 

Ze względu na swoją budowę tę kulę można nazwać bombą. Jak wyjasnia dr Kmiecik kule z definicji były pełne, a tu mamy granat, a precyzyjniej bombę – czyli żelazną skorupę wypełnioną ładunkiem prochowym. 

– To bomba bardzo dużego kalibru. Używano ich do tzw. ostrzału terrorystycznego mającego na celu zastraszenie ludności. Tak było podczas oblężenia Wrocławia. Dobrzy artyleryści mogli osiągnąć niezłe rezultaty, ale o dokładnym celowaniu nie było wtedy mowy. Takie bomby nadawały się doskonale do ostrzeliwania umocnień i wywołania strachu wśród mieszkańców – zaznacza dr Piotr Kmiecik.

A było to szczególnie ważne, gdy brat Napoleona Bonaparte – Hieronim – od grudnia 1806 r. do stycznia 1807 r. razem ze swoim wojskiem oblegał Wrocław. Ostatecznie miasto poddało się i Hieronim mógł 7 stycznia 1807 r. w glorii chwały wjechać na koniu do Wrocławia. Następnie podjął decyzję o zniszczeniu murów obronnych miasta i likwidacji zakonu jezuitów. 

Przez najbliższe kilka tygodni kula zostanie zakonserwowana oraz zbadana. Następnie trafi do muzeum, najprawdopodobniej do Arsenału Miejskiego, gdzie można już oglądać żeliwne kule. W większości są jednak znacznie mniejszych rozmiarów. 

– W Arsenale jest ogromna kolekcja takich kul. To najlepsze dla nich miejsce – kończy dr inż. arch. Piotr Kmiecik.