Wejścia do bloków i narożniki budynków, to miejsca, skąd na terenie całego miasta znikały kamery monitoringu. Sprawą zajęli się policjanci kryminalni oraz dochodzeniowcy z komisariatu przy Trzemeskiej. Funkcjonariusze na podstawie m.in. nagrania ze skradzionych kamer namierzyli mężczyznę podejrzanego o dokonanie tych przestępstw. Okazał się nim 39-letni mieszkaniec Wrocławia. Grozić mu może kara nawet 5 lat pozbawienia wolności.

Kamery monitoringu padły ofiarą mężczyzny, który został zatrzymany przez policjantów z Komisariatu Policji Wrocław-Stare Miasto. Mężczyzna najwidoczniej nie miał świadomości, że zerwanie urządzenia ze ściany nie jest gwarantem usunięcia zarejestrowanego już materiału. Dlatego też skradzione kamery, chwilę przed przecięciem kabli, utrwaliły wizerunek sprawcy. A utraconych zostało kilkanaście kamer na terenie całego Wrocławia, choć głównie ginęły te, umieszczone na budynkach w centrum miasta. Poszkodowane zostały m.in. wspólnoty mieszkaniowe i prywatne firmy, które straciły urządzenia zamontowane przed klatkami schodowymi budynków.

Ustaleniem, kim jest prawdopodobny sprawca tych przestępstw, zajęli się policjanci ze staromiejskiej jednostki. Wbrew pozorom nie jest to łatwa sprawa. Praca operacyjna wymaga bowiem zabezpieczenia różnych materiałów dowodowych, a także ustalenie, gdzie może przebywać typowany przez nich mężczyzna. Funkcjonariusze ustalili, że prawdopodobnie sprawcą kradzieży jest 39-letni mieszkaniec Wrocławia.

Mężczyzna został zatrzymany kilka dni temu. Dzięki zebranym przez policjantów materiałom dowodowym usłyszał 8 zarzutów kradzieży na szkodę 3 podmiotów. Szacowane przez poszkodowanych straty wynoszą obecnie ponad 11 tysięcy złotych. Funkcjonariusze podkreślają, że sprawa cały czas jest w toku.

39-letniemu wrocławianinowi, zgodnie z przepisami zawartymi w obowiązującym od 1997 roku Kodeksie Karnym, za tego typu przestępstwo grozi kara maksymalnie do 5 lat pozbawienia wolności. O jej wysokości decyduje sąd.

 

st. sierż. Krzysztof Marcjan