Lider The Cinematic Orchestra Jason Swinscoe o brzmieniu filmu

4 min czytania
Lider The Cinematic Orchestra Jason Swinscoe o brzmieniu filmu


Jason Swinscoe z The Cinematic Orchestra szykuje we Wrocławiu koncert, który ma łączyć muzykę, wizualia i niespodzianki — w Hali Stulecia zabrzmią zarówno dobrze znane instrumentalne pejzaże, jak i fragmenty z nowego, bardziej elektronicznego materiału. Lider zespołu opowiadał nam o początkach projektu, pracy nad ścieżką do niemej klasyki oraz planach na odświeżone show, które na trasie pojawi się jeszcze w tym roku.

  • Zobacz, co The Cinematic Orchestra przygotowuje dla Wrocławia — MIEJSCE Hala Stulecia
  • Sprawdź, jak nowe brzmienia i wizualia zmienią koncerty — WROCŁAW ma usłyszeć nową odsłonę

Zobacz, co The Cinematic Orchestra przygotowuje dla Wrocławia — MIEJSCE Hala Stulecia

The Cinematic Orchestra wraca do Polski i wystąpi we Wrocławiu w Hali Stulecia. Lider grupy, Jason Swinscoe, opowiedział o genezie nazwy zespołu, inspiracjach oraz o tym, jak przestrzeń koncertowa wpływa na kształt występów.

MIEJSCE: Hala Stulecia; na występ dostępne są bilety (informacja podana w komunikacie zespołu).

Swinscoe przypomniał początki projektu i źródła inspiracji — sięgał po jazz lat 60. i 70., muzykę filmową, ambient i brzmienia eksperymentalne, a także po sample z kolekcjonowanych płyt, co dało pomysł na nazwę zespołu. O samym wyborze nazwy mówił wprost:

Nazwa pojawiła się po tym, jak wyprodukowałem kilka utworów. Moimi inspiracjami były jazz z lat 60. i 70., muzyka filmowa, ambient i brzmienia eksperymentalne.

Jako twórca z wykształceniem w sztukach pięknych Swinscoe podkreśla, że doświadczenia z filmu, fotografii i instalacji wpłynęły na jego podejście do kompozycji — dąży do narracyjnej formy muzyki, która ma „oddychać” i prowadzić słuchacza w emocjonalną podróż.

Sprawdź, jak nowe brzmienia i wizualia zmienią koncerty — WROCŁAW ma usłyszeć nową odsłonę

Muzyk opisał, czego publiczność może oczekiwać podczas najbliższych występów i kolejnej trasy. Przyznał, że zespół wdraża nowy materiał i nowy, mniejszy skład; powstaje płyta, która ma być gotowa do końca roku. O nagraniu i planach mówił bez ogródek:

Owszem, album jest prawie skończony, ale… jeszcze go nie zaprezentuję.

Nowy album ma być bardziej elektroniczny, szybszy („uptempo”) i bogatszy w zaprogramowane brzmienia oraz sample. Swinscoe planuje także silniejszy akcent na oprawę wizualną koncertów, by doświadczenie było bardziej immersyjne — porównuje efekt do muzycznej instalacji, w której zespół może „zniknąć” ze sceny, ale show trwa dalej.

W praktyce oznacza to mniejszy zespół na scenie, więcej zaprogramowanych elementów i intensywną pracę nad światłem oraz projekcjami. Lider zespołu podkreśla, że to świadomy krok po ponad 20 latach działalności: chce wyjść poza strefę komfortu i zaprezentować słuchaczom coś, co skłoni do reakcji „wow!”.

W sprawie wykonawców Swinscoe zdradził niewiele, zostawiając miejsce na niespodziankę. Potwierdził jednak plany współpracy z kilkoma młodymi głosami i obecność gości scenicznych w wybranych odsłonach trasy:

Mój plan na nową formę show optuje w niespodziankę, w kwestii wykonawców. Prawdopodobnie dołączy do nas młoda wokalistka z Bristolu, młody wokalista z Nowego Jorku i może jeszcze jedna osoba, ale nie więcej niż troje. Nie zależy mi na tym, by byli to sławni wokaliści.

Jednocześnie Swinscoe zapewnia, że w programie nie zabraknie instrumentalnych fragmentów — w ostatnim czasie zagrał w pełni instrumentalny koncert na Sycylii, który ocenił jako udany. We Wrocławiu w towarzystwie The Cinematic Orchestra wystąpi m.in. Heidi Vogel.

Jeśli chodzi o trasę, lider zespołu zapowiada, że kolejne koncerty pokażą formację w „zupełnie nowej odsłonie”, a trasa ma zawierać m.in. Berlin. Polska pozostaje dla zespołu ważnym punktem na mapie występów — Swinscoe podkreśla przywiązanie do tamtejszej publiczności:

Polska publiczność jest jedną z najlepszych dla The Cinematic Orchestra — otwarta i bardzo pozytywna. Zawsze jesteśmy tu dobrze przyjmowani, dlatego miło tu wracać.

Wokalni współpracownicy, jak Patrick Watson czy Roots Manuva, mają ograniczone możliwości pojawiania się na wszystkich koncertach, dlatego Swinscoe balansuje repertuar między utworami wokalnymi i instrumentalnymi — co daje zespołowi większą elastyczność na scenie.

W kontekście dotychczasowych realizacji Swinscoe przypomniał również swój projekt do niemej klasyki: kompozycję ścieżki dźwiękowej do filmu „Man with a Movie Camera” z 1929 roku, powstałą na zamówienie Europejskiej Stolicy Kultury 2000 w Porto. O pracy nad tym materiałem opowiadał szczegółowo — od poszukiwań kopii filmu w British Film Institute, przez adaptacje utworów z albumu „Every Day”, aż po intensywne cztery dni komponowania i nagranie projektu w londyńskim studiu. O efektach premiery mówił z satysfakcją — publiczność przyjęła materiał owacją na stojąco.

Swinscoe zwraca też uwagę na rolę przestrzeni w budowaniu spektaklu. Woli sceny 360 stopni za ich immersyjny charakter, ale rozumie ograniczenia Hali Stulecia — mimo to ufa, że wieczór we Wrocławiu „będzie świetny”. Wspomina też doświadczenie z Porto, gdzie nieporozumienie co do wielkości sali (teatr na 4 tysiące miejsc) mocno wpłynęło na odbiór występu.

Na koniec lider zdradził, że płyta powinna być dostępna do końca roku, a zespół potrzebuje czasu na próby z nowymi muzykami, aby format show był dopracowany przed premierową trasą. Mieszkańcy Wrocławia usłyszą więc mieszankę znanych, instrumentalnych pejzaży i fragmentów nowego, bardziej elektronicznego materiału — uzupełnionych o dopracowaną oprawę wizualną.

Chcę, by doświadczenia słuchaczy były bardziej immersyjne. Publiczność będzie miała przed sobą mniej wykonawców, ale więcej wizualnej przestrzeni.

Na podst. UM Wrocław

Autor: krystian