Dlaczego nastolatki znikają z domów - nie każdy przypadek to internetowy trend

W ostatnich tygodniach głośne zaginięcia i lawina spekulacji w sieci wywołały niepotrzebny strach. We Wrocławiu i w kraju eksperci podkreślają, że skala zjawiska nie wskazuje na nową modę, za to uwidacznia luki w rozmowie dorosłych z dziećmi i w edukacji cyfrowej. Co naprawdę kryje się za impulsywnymi ucieczkami i jak reagować, gdy dziecko daje niepokojące sygnały?
- Czym jest 48 hours challenge i jakie niesie ryzyko
- Jak media i algorytmy wzmacniają panikę
- Rozmowy we Wrocławiu i jak reagować w domu
Czym jest 48 hours challenge i jakie niesie ryzyko
W mediach pojawiła się nazwa “48 hours challenge”, która dla wielu stała się wygodnym explanation markerem. Eksperci i służby ostrzegają jednak, że to określenie bywa nadużywane i mylące. W przeszłości internetowe wyzwania miały różne oblicza: od niegroźnych akcji typu “Ice bucket challenge” po bardzo niebezpieczne próby, jak “Black out challenge”, w wyniku którego zginęła 10-letnia Antonella z Palermo. Były też brutalne pomysły typu “skull breaker challenge” czy prowokacje polegające na lizaniu publicznych powierzchni.
W sprawie ostatnich doniesień zareagowały instytucje: Centralne Biuro Zapobiegania Cyberprzestępczości (CBZC) informuje, że nie stwierdzono istnienia sieciowego trendu, który bezpośrednio powodowałby fale ucieczek. Do apelu dołączyła też Fundacja ITAKA.
“Jako Fundacja, która przy przypadkach zaginięć blisko współpracuje z Policją, nie mamy potwierdzonych informacji, żeby jakiekolwiek zgłoszone do nas czy na Policję zaginięcie młodej osoby w ostatnich latach było konsekwencją challenge’u. Ponadto, 48 hours challenge polega na zniknięciu z sieci, czyli na zaprzestaniu internetowej aktywności, a nie na fizycznym opuszczeniu domu. Dlatego jeszcze raz ponawiamy apel o tym, aby do przekazywania informacji podchodzić w sposób rzetelny i weryfikować szczegóły u źródeł.”
Wyjaśnienie to pokazuje, że znaczenie hasła bywa mylone z rzeczywistymi przyczynami ucieczek. Wiele z nich to impulsy wynikające z emocji, a nie zaplanowane akcje inspirowane viralem.
Jak media i algorytmy wzmacniają panikę
Psychologowie zauważają, że to sposób relacjonowania i mechanizmy platform społecznościowych potrafią wyolbrzymić pojedyncze przypadki. dr Jakub Kuś z Wydziału Psychologii SWPS we Wrocławiu tłumaczy, że algorytmy premiują treści wzbudzające emocje, co ułatwia szybkie rozprzestrzenianie się skrajnych przykładów.
“Za takimi treściami rzadko stoi spójna grupa zła. Często to przypadkowi twórcy, którzy chcą się wybić, zdobyć zasięg lub po prostu zrobić coś viralowego. Problemem nie jest sam internet, lecz brak świadomości i krytycznego myślenia. Dlatego potrzebujemy edukacji cyfrowej - uczenia młodych ludzi, jak rozpoznawać manipulacje, jak reagować na ryzykowne treści i jak dbać o własne bezpieczeństwo w sieci. To powinno być dziś elementem wychowania na równi z nauką o zdrowiu psychicznym.”
Dziennikarze i redakcje mogą minimalizować ryzyko naśladownictwa przez ostrożność w opisach i skupienie się na pomocy, a nie sensacji. Nadmiar dramatycznych relacji potrafi wywołać efekt zarażenia medialnego — wrażenie fali, choć w statystykach nic takiego niekoniecznie występuje.
Rozmowy we Wrocławiu i jak reagować w domu
W praktyce duża część młodzieży wcale nie orientuje się w najgłośniejszych internetowych narracjach. Gdy zapytaliśmy uczniów z Zespołu Szkół nr 3 we Wrocławiu, reakcje były zdystansowane. Jedna z nich, 15-letnia Natalia, odpowiedziała krótko:
“Nie mam pojęcia o co chodzi”
Taka odpowiedź pokazuje, że dezinformacja i szum informacyjny częściej sieją panikę wśród dorosłych niż realnie wpływają na wybory młodych.
Specjalista podkreśla jednocześnie, że ucieczki nie wolno bagatelizować — najczęściej są formą komunikatu o trudnościach psychicznych lub konfliktach. Warto pamiętać wskazówki, które pomagają rozpoznać ryzyko:
- nagła tajemniczość i zamykanie się w sobie;
- obniżenie nastroju i wyraźne wycofanie z życia szkolnego;
- zrywany kontakt z dotychczasowym środowiskiem;
- wypowiedzi typu „mam tego dość” lub „chciałbym zniknąć”;
- utrata zainteresowania nauką i nagła zmiana zachowań.
“Każda ucieczka ma swoją historię, ale często jest ona formą komunikatu: Nie radzę sobie, nikt mnie nie rozumie, potrzebuję uwagi. Młodzież przeżywa intensywne emocje - a świat dorosłych często wydaje im się obcy i oceniający. Ucieczka staje się wówczas próbą odzyskania kontroli, ucieczką nie tylko z domu, ale z trudnej sytuacji psychicznej. W praktyce najczęściej tłem są konflikty rodzinne, rozstania, zawody miłosne, przemoc emocjonalna lub fizyczna, presja w szkole, a czasem - zwykła potrzeba przygody i niezależności.”
Jako najskuteczniejszą metodę zapobiegania dr Kuś wskazuje codzienny kontakt i otwartą relację między dorosłym a nastolatkiem.
“Najlepszym sposobem zapobiegania jest utrzymanie bliskiej, autentycznej relacji z dzieckiem. Nie chodzi o śledzenie czy kontrolowanie, tylko o codzienny kontakt, rozmowę i zaufanie. Nastolatki potrzebują przestrzeni, ale też poczucia bezpieczeństwa i akceptacji. Jeśli mają wrażenie, że nikt ich nie słucha, mogą szukać tego wysłuchania gdzie indziej - wśród rówieśników, w sieci, a czasem po prostu znikając.”
Gdy rozmowa nie wystarcza, specjalista zaleca kontakt z pedagogiem szkolnym, psychologiem, fundacją pomagającą w sprawach zaginięć lub telefonem zaufania. Warto reagować szybko, spokojnie i bez oskarżeń — to częściej otwiera drogę do zwierzeń niż eskalacja konfliktu.
na podstawie: UM Wrocław.
Autor: krystian

